Futsaliści
AZS Uniwersytet Warszawski pokonali Constract Lubawa 6:1. Kontrast między drużynami był bardzo widoczny. Gospodarze zmuszeni byli do
ataku pozycyjnego, natomiast goście nastawili się na obronę i Contre... tzn. kontre. Sobotni wieczór
należał do Macieja Piwowarczyka, który "otworzył" wynik meczu, po czym dołożył
jeszcze dwa gole. Po trafieniu dodali od siebie jeszcze: Grzegorz Och, Adam Grzyb i Jakub Mykowski.
Gola dla drużyny gości zdobył Daniel Malinowski. Zapraszam na rozmowę z
trenerem AZS UW- Rafałem Klimkowskim.
Początek
spotkania można porównać do partii szachów. Tym bardziej, że AZS grał w białych
koszulkach a Constract w czarnych. Nawet kolorystycznie dopasowaliście się do
tej strategicznej gry. Dodam tylko, że nie były to szachy błyskawiczne.
(śmiech)
Spodziewaliśmy się, że drużyna z Lubawy nie wyjdzie do nas wysoko i ustawi się
blisko własnego pola karnego. Trzeba przyznać, że robili to bardzo skutecznie.
My z uporem prowadziliśmy swoje akcje, czyli gdzieś do skrzydła a stamtąd do
bramki było daleko. To był nasz duży problem. Nawet jak mieliśmy sytuacje to
nie wynikały one z naszej dobrej gry pozycyjnej tylko z przechwytu piłki już
wysoko na połowie przeciwnika, gdy rywale zaczynali akcje. Właśnie w ten sposób
mieliśmy więcej sytuacji niż z naszej gry. Przełomowa na pewno była 15 minuta, gdy
Maciej Piwowarczyk wygrał pojedynek „jeden na jednego” i uderzył z dystansu, dzięki
czemu prowadziliśmy 1:0. Nie szło nam wtedy jako zespołowi, akcje się nie
zazębiały tak jakbyśmy sobie wyobrażali ale w takich chwilach trzeba uruchomić
indywidualne umiejętności i wziąć odpowiedzialność na siebie. Od tego momentu
grało nam się lżej, bo przeciwnik musiał przyjąć inną taktykę a chyba nie był
na to przygotowany.
Może
nie był przygotowany ale AZS wygrywając 4:0 oraz mając przewagę jednego
zawodnika po czerwonej kartce dla Dawida Mederskiego, zamiast pokazać swoją
wyższość i doświadczenie, to traci gola. Przez moment na pewnego rodzaju euforii
i woli walki rywale mogą strzelić kolejne bramki. Tej końcówki mogliście
uniknąć?
Mogę
się tylko zgodzić. Może nam nie iść, możemy nie przyjąć piłki, źle ją
poprowadzić, bo to jest normalne. Możemy też przegrywać pojedynki „jeden na
jeden”, bo to jednego bo to też jest normalne. Jednak trzy ostatnie minuty,
zamiast udowodnić kto był bezdyskusyjnie lepszym zespołem to wdaliśmy się…
powiem krótko: to lekceważenie przeciwnika, bo tak to wyglądało z mojej
perspektywy. Zamiast podkręcić tempo, strzelić jak najwięcej bramek to chcieliśmy
zadowolić się tym co mamy. Zaczęła się zabawa, w złym tego słowa znaczeniu co
kosztowało nas utratę bramki. Te minuty pokazały mi, że dalej jesteśmy zespołem, który musi uczyć się dojrzałości. Pracujemy nad tym już od kilku lat.
Chciałbym, żebyśmy wyznawali zasadę „grajmy do końca a śmiejmy się po meczu”.
Oczywiście gra ma sprawiać radość, mamy sobie przybijać „piątki”, motywować po
dobrym lub gorszym zagraniu. Jednak nie możemy lekceważyć rywala. Komentarze, które słyszałem w trakcie meczu, chciałbym słyszeć po końcowym
gwizdku.
Jest
to wasze drugie zwycięstwo z rzędu, na koncie macie też dwie porażki z
zespołami uważanymi za faworytów grupy północnej. Jak trener ocenia powrót z
koncepcji utworzenia I ligi podzielonej na dwie grupy, zamiast jednej
centralnej która funkcjonowała przed
sezonem?
Chyba
osoby które zarządzają futsalem, gdzieś się pogubiły. Uważam, że zaplecze
Ekstraklasy to musi być silna liga, która daje alternatywę, najwyższej klasie
rozgrywkowej. Ktoś kto awansuje, może stanowić jakiś potencjał w Ekstraklasie. Będzie tam nową jakością… Może na początku nie nową siłę, ale właśnie da nową
jakość wśród ekip, które istnieją od wielu lat. Niestety teraz poziom zaplecza
nie jest najwyższy a my z tym składem i doświadczeniem, możemy bić się o jak
najwyższe lokaty. Wiadomo, jednak że I liga ogólnopolska to większe koszta.
Dlatego, przydała by się pomoc władz przy szukaniu sponsorów, jeśli mamy
promować futsal, w całym kraju.
Natomiast jeśli ligi mają być regionalne to, musimy chodzić po firmach i
szukać sami. W tym czasie kolejne kluby jednak upadają.
Jak
to jest z tym brakiem wsparcia. W Warszawie jest wiele jest lig halowych, była
kiedyś Mazovia i nikt nie wspiera jedynego klubu futsalowego w Warszawie nawet
przychodząc na mecze. Tylko niektórzy byli zawodnicy mają czas by przyjść na
mecz. Jeżeli własne potencjalne środowisko nie będzie wspierało
AZS UW, to ile czasu ta układanka
wytrzyma?
Z
futsalem jest jak z przejażdżką w metrze. Wsiadasz i jesteś anonimowy. Niestety
tak jest. Piłkarze grający na trawie, spotykają się na obiadach, kolacjach czy
gdzieś na mieście. Nawet jeśli gdzieś przypadkiem miną się to kojarzą, że
gdzieś ktoś grał. Jest możliwość porozmawiania, o jakimś meczu, gdy się grało
przeciwko sobie albo o klubie do którego miało się trafić. Natomiast w futsalu
jest tak, że jesteśmy tylko my i ledwo wiążemy koniec z końcem. Rywale mówią,
że słabo gramy, inni że lepiej ale tak naprawdę jesteśmy tu jedyni. W tej grze
jest to fajne, że potrzebujesz tu tylko czterech zawodników i bramkarza i
chociaż mało osób o tym wie to uprawia ten sport ogromna rzesza ludzi. Może nie
znają wszystkich zasad, ale już grają na hali i np. auty rozpoczynają "z nogi". Jestem przekonany, że w futsal nieświadomie gra więcej osób niż w piłkę nożną, przynajmniej na poziomie amatorskim. Też ubolewamy nad tym, że Ci którzy kończą
grać na dużych boiskach nie przychodzą grać u nas, bo jest naprawdę przyjemnie.
Co
uniemożliwia przejście z piłki nożnej do futsalu?
Zabrzmi
to brutalnie ale są to pieniądze. Ja jestem zadowolony, że bez nich
funkcjonujmy tyle czasu. Chwała za to wszystkim moim zawodnikom i dziękuje tym,
którzy nas finansują, żebyśmy mieli na sprawy organizacyjne, czyli opłacenie
wyjazdu i opłacenie sędziów. W takich sytuacjach i chwilach, ważna jest tylko
motywacja. Pieniądze są dobre, ale jak się kończą to i kończy się zespół. U nas
jest kilku facetów, którzy mimo braku finansów są dla siebie wsparciem.
Dziękuję
bardzo za rozmowę
Dziękuje.
Zapraszam serdecznie na nasze spotkania w hali przy ul. Banacha.
Fajny wywiad i fajny człowiek
OdpowiedzUsuń