Szukaj na tym blogu

sobota, 2 marca 2013

Cenne punty pojechały do Gdyni

"Gra się tak jak się trenuje"- powiedział w rozmowie ze mną Robert Lis, II trener szczypiornistów AZS Uniwersytetu Warszawskiego. W tych słowach nie było radości nad wysokimi umiejętnościami i opanowaniu wielu schematów taktycznych przez zespół UW. Była to gorzka prawda po porażce w meczu, który można było wygrać. Brakowało niewiele: trochę skuteczności (czasem umiejętności), szczęścia i kilku graczy do zmian. W meczu z Kar-Do Spójnia Gdynia, karą za braki treningowe była porażka. Strata punktów u siebie jest bolesna, z bezpośrednim rywalem do walki o utrzymanie, który powiększył przewagę w tabeli I ligi  nad UW do 3 punktów.

Mecz pomiędzy AZS UW a Kar-Do Spójnią Gdynia rozgrywany był o nietypowej porze... bo o godzinie 11. Spotkanie musiało toczyć się tak wcześnie, gdyż później w hali przy Banacha rozgrywany był półfinał Akademickich Mistrzostw Polski w tenisie stołowym. Tak naprawde to jednak stołecznym zawodnikom pasowała tak wczesna pora. W ten sposób chcieli się zrewanżować za mecz z pierwszej rundy, kiedy to w Gdyni również grali przed południem. W październiku żeby dotrzeć do Trójmiasta z Warszawy na mecz, wyjeżdżali przed piątą rano. Po dotarciu do hali Spójni nogi mieli jak z waty i bardzie czuli się jak pięściarz po mocnym ciosie niż jak piłkarz ręczny przed grą. W efekcie ich wyprawa zakończyła się porażką 21:29. Teraz takie zwycięstwo każdy w UW wziąłby w ciemno. Przy brakach kadrowych ( kontuzje Bartosza Monikowskiego i Bartosza Zaprutko) oraz brakach treningowych (na zajęciach średnio jest 10-12 zawodników  i rzadko są  to Ci sami gracze) ciężko będzie o punkty. 

Pierwsza bramka w meczu padła łupem UW - a dokładnie Michała Flisiaka. W odpowiedzi jednak dwa trafienia zaliczyli goście: Maciej Gębala i Dawid Wesołek. Gospodarze mieli szanse na wyrównanie, jednak rzutu karnego nie wykorzystał Paweł Puszkarski. W szóstej minucie meczu mieliśmy już wynik 1:3. Gospodarze próbowali szybkich ataków, jednak nie przynosiły one korzyści. Czas płynął a rywale mieli przewagę jednej bramki, czasem dwóch. Na moment zrobił się remis przy wyniku 5:5, dzięki trafieniom Łukasza Wolskiego, wspomnianego już Flisiaka i Łukasza Monikowskiego. Jednak rywale po 120 sekundach odskoczyli na 5:7. Stratę zmniejszył Sławomir Kuc ale trwała wymiana cios za cios i Maciej Gębala zdobył gola dla Gdynian. Na 7:8 trafienie zdobywa Wolski i kiedy kolejne podwyższenie gości wisi w powietrzu, ładnie rzut  Karola Radeckiego z lewego skrzydła broni bramkarz "Uniwerku" - Marcin Malanowski. To daje impuls do ataku i  Michał Wysocki doprowadza do remisu 8:8. Od tego momentu zaczynają dziać się jednak dziwne rzeczy bo nikt nie potrafi rzucić bramki. UW z szybkich akcji biegowych, przechodzi do ataku pozycyjnego. Goście obijają słupki, w odpowiedzi UW trafia w bramkarza, Dobrą interwencją popisuje się Malanowski, w ataku rzut Monikowskiego zostaje obroniony. Dopiero po 5 minutach z sekundami pada gol dla Spójni. Mateusz Wróbel, rozwija skrzydła i... z dystansu nie daje szans bramkarzowi AZS. Zamiast odpowiedzi UW, po raz kolejny Wróbel, którego nie dało się zamknąć w garści rzuca z dystansu po ziemi i robi się 8:10. Po drugiej stronie boiska obroniony rzut UW i coraz większe napięcie. Francl Brinovec trafia w słupek. Dopiero Wolski wyskakuje ponad obrońcami i mocno rzuca w lewy róg bramki na 9:10. Dwa trafienia w tej połowie należą jednak do gości. Najpierw trafia M.Gębala a wynik pierwszej odsłony ustala Wróbel, który ze skrzydła zdobywa bramkę. Ostatnia minuta to jeszcze duże zamieszanie po stronie AZS. Gospodarze próbują swojej akcji, jednak tracą piłkę w ataku i na 3 sekundy przed końcem Kamil Praski kontrę Spójni powstrzymuje faulem za co zostaje ukarany 2 minutami kary. " Chcieliśmy grać kontratak, ale jak się nie rzuca sześciu kontrataków sam na sam to ciężko jest cokolwiek mówić. Jeśli w pierwszych piętnastu minutach cztery razy nie rzuciliśmy sam na sam to stwierdzimy, że nie ma to sensu i zaczekamy... ale i tu nie szło i tu nie szło"- powiedział trener Robert Lis. 

Na początku drugiej połowy jednak przez moment Uniwerkowi wszystko szło, mimo osłabienia. Jakby los rekompensował pierwszą połowę meczu. Najpierw straty zmniejszył Monikowski. Chociaż jeszcze po stronie gdynian odpowiedział Wróbel, to jednak od 34 minuty do 38 gospodarze zdobyli 4 bramki (Wysocki,Wolski, Monikowski, Wolski). Do tego rzut karny obronił rezerwowy bramkarz UW - Bartosz Troński, który sprytnie powstrzymał próbę loba. W 40 minucie meczu na 15:13 podwyższył Hubert Chmielewski. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą, czyli spokojnie leci z nami pilot. Niestety ster gdzieś się wymknął. Może zabrakło sił, bo AZS grał praktycznie przez cały mecz robią tylko dwie zmiany? Przewagę zmniejszył Damian Karpiński a wyrównał nie kto inny jak najgroźniejszy wróbel jakiego widziałem w piłce ręcznej, czyli Mateusz Wróbel. Ostatnie 10 minut zapowiadało się bardzo się ciekawie, bo na tablicy utrzymywał się wynik 19:20. W tym momencie nastąpiło zacięcie, może i walki było dużo ale nikt nie potrafił zdobyć gola przez cztery minuty. Niemoc przełamał... Wróbel. Na 3 minuty przed końcem AZS przegrywał trzema bramkami... 20:23. Tylko i aż trzema. Nie takie rzeczy się odrabiało w sporcie. W tym momencie gospodarze mają swoją akcję trafiają bardzo mocno... w poprzeczkę. Po chwili Adam Waśko zdobywa upragnionego gola. Nie minęła minuta i karny dla UW - wykonuje Łukasz Monikowski. Jego brat na trybunach nie patrzy. A szkoda, bo Łukasz pięknie lobuje bramkarz gości i robi się 22:23. Na tablicy półtorej minuty do końca gry. Goście są pod ścianą. Maciej Gębala wpada w pole karne i gwizdek...rzut karny. Pewnie zamienia stały fragment gry zamienia na gola- 22:24. To już chyba po meczu, kiedy na połowie przeciwnika Wolski przejmuje piłkę i wychodzi sam na sam z bramkarzem. Niestety trafia w niego. Mecz kończy trafieniem na 22:25 zawodnika grającego z numerem 3 - Macieja Gębaly.  
"Mieliśmy dużo strat, bardzo dużo nie wykorzystanych stu procentowych okazji. Rywale to była drużyna w naszym zasięgu " - powiedział Marcin Malanowski - " Dzięki Bogu w tym roku tak się to ułożyło, że żadna drużyna nie spada bezpośrednio ponieważ dwie drużyny wycofały się z rozgrywek, więc jest tylko miejsce barażowe, które można  zająć w najgorszym wypadku"     
   
AZS Uniwersytet Warszawski - Kar-Do Spójnia Gdynia
22:25
(9:12)

AZS UW : Marcin Malanowski, Bartosz Troński- Łukasz Wolski 7, Łukasz Monikowski 5, Michał Flisiak 3, Michał Wysocki 2, Hubert Chmielewski 2, Sławomir Kuc 2, Adam Waśko 1, Paweł Puszkarski, Kamil Praski, Francl Brinovec.

Spójnia: Mateusz Zimakowski - Mateusz Wróbel 9, Maciej. Gębala 7, Damian Karpiński 5, Stanisław Gębala 1, Karol Radecki 1,Dawid Wesołek 1, Szymon Nowaliński 1, Grzegorz Dorsz
 
 
  


       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz