Szukaj na tym blogu

sobota, 13 kwietnia 2013

"Gramy coraz lepiej" - Rozmowa z Rafałem Klimkowskim trenerem AZS UW

archiwum
Futsaliści AZS Uniwersytetu Warszawskiego pokonali KS Gniezno 4:2 i są o krok bliżej zajęcia 3. miejsca w I lidze niż ich rywale. Dodatkowo było to pierwsze zwycięstwo "Uniwerku" z drużyną z Wielkopolski. Przed meczem bilans był bezlitosny i pokazywał 0 zwycięstw UW, 1 remis i 7 wygranych KS. Mimo to gospodarze nie złożyli broni. W 11 minucie drogę do Drzwi Gnieźnieńskich,  a dokładnie drogę do bramki KS Gniezna znalazł Adam Grzyb, który dostał piłkę od bramkarza UW -  Michała Kozłowskiego! Siedem minut później podwyższył Buzurgmehr "Boha" Yusupov. W drugiej połowie swoje dwa grosze... i dwa gole dorzucili przyjezdni. Najpierw uderzyli z rzutu wolnego (Dariusz Rychłowski) a po trzech minutach był już remis (Piotr Błaszyk). Ten stan utrzymywał się tylko minute, bo główką popisał się Maciej Piwowarczyk i  dał prowadzenie 3:2 dla AZS UW. Cztery minuty przed końcem meczu wynik ustalił Piotr Hereśniak- który zdobył swojego pierwszego gola w sezonie.  Zapraszam na rozmowę z Rafał Klimkowskim, trenerem AZS UW.

R.Z.: Czy mieliście przed tym meczem jakiś kompleks, który nazywał się " KS Gniezno"?

R.K.: Powiem szczerze, że nie. Mieliśmy kompleks grając u nich, zawsze te mecze nam nie wychodziły. Rok temu jednak na wyjeździe zremisowaliśmy. Od tej pory trochę inaczej tam podchodziliśmy do gry. W Gnieźnie jest specyficzna hala, bardzo mała, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, chociaż tak w ogóle jest w futsalu. To jednak tam strata szybko powoduje kontrę 3 na 1 lub 3 na 2, często też sam na sam z bramkarzem. Natomiast co ciekawe bardzo lubimy grać z KS dlatego, że zawsze są emocje. Do tej pory górą było Gniezno, ciesze się, że teraz udało nam się wygrać. Zawsze miło wspominam te mecze, bo coś się dzieje ale na koniec zawsze przybijemy sobie "piątki". 

R.Z.: Ten mecz chyba AZS-Gniezno będzie jednak wspominał najmilej? Chociaż zwycięstwo nie przyszło łatwo...

R.K.: Chłopaki czasem denerwują mnie, bo prowadzimy 2:0 wychodzimy na prostych nogach i liczymy, że rywal nie wyjdzie na mecz? Oczywiście, że wyjdzie i będzie mocno atakował przynajmniej na początku. My natomiast tracimy bramki po głupich ustawieniach w obronie.

archiwum
R.Z.: Cieszysz się, że został już tylko rewanż w Gnieźnie i będzie koniec sezonu? 

R.K.: Nie cieszę się, bo sytuacja się powtarza. Chce z chłopakami potrenować jak najdłużej.Mam nadzieję, że tak do końca maja. Zawsze było tak, że po ostatnim meczu, nie którym już się nie chciało, bo nie ma z tego żadnych pieniędzy więc nawet raz w tygodniu się nie spotykaliśmy. Mijało pięć miesięcy, chłopaki nigdzie nie grają, czasami tylko się poruszają i po tym czasie ja ich dostawałem i te 3-4 miesięcy potrzebowałem, żeby funkcjonowali. Szkoda, że kończy się sezon, bo gramy coraz lepiej.

R.Z.: To skąd ten brak sił u nie których zawodników pod koniec meczu?

R.K.: Niestety Uniwersytet zabrał nam ostatnio hale i wszyscy razem trenowaliśmy tylko raz w tygodniu. Odpadły nam dwa piątki przed meczem z Gliwicami, któraś środa, więc tych jednostek treningowych było troszkę mniej. Ciężko mi też chłopaków zmusić i przypilnować ,żeby biegali samemu 2 x 12 w tętnie 160, do tego zrobili jakieś ćwiczenia. Kto jest zaparty sam w sobie, to zrobi to dla siebie a inni nie zrobią. Natomiast jak jest trening i ćwiczą wszyscy, to inaczej nawet się biega z piłką przy nodze niż bez piłki.

R.Z.: Gniezno przyjeżdżało tu w roli faworyta. Wiele osób uważa, że to szczęście iż w ogóle jesteście w play off. Jesteście więc podwójnymi farciarzami. Starczy wam szczęścia, żeby zyskać dobry wynik na wyjeździe i zająć 3 miejsce? 

R.K.:  Chcielibyśmy być na podium, bo czwarte miejsce jest niewdzięczne. Zrobimy wszystko w tym kierunku, ale znów powtórzy się sytuacja, że w piątek nie mamy treningu, w poniedzialek mamy ligę akademicką, we wtorek musi być trochę luźniej i zostaje nam środa gdzie możemy coś zrobić. Chociaż co mieliśmy przetrenować to już jest. Jednak ja lubię chłopakom przypominać o różnych rzeczach, bo zdarza im się zapominać. Co do tego, że ludzie uważają, że jesteśmy tu przez przypadek? To kompletnie się z tym nie zgodzę. Po za meczem z Euromasterem, który przegraliśmy 0:7 to we wszystkich innych meczach nie byliśmy gorsi. Nawet w przegranym w Gnieźnie 1:6 meczu wynik nie odzwierciedla przebiegu tego spotkania. To po meczu nawet przyznawał ich ówczesny trener. Mało tego my na 4 spotkania z Gliwicami 1 wygraliśmy, 1 zremisowaliśmy (nie licząc dogrywki) i 2 przegraliśmy.  Mało która drużyna ma taki bilans. Uważam, że zasłużyliśmy ciężką pracą i zaangażowaniem na miejsce w którym jesteśmy. Staraliśmy się grać w futsal, może nie zawsze wychodziło ale jak zdobywaliśmy gole to one były naprawdę fajne.


---

AZS UW - KS Gniezno  
4:2 (2:0)

  Gole dla AZS UW : 11' Adam Grzyb, 19' Buzurgmehr Yusupov , 26' Maciej Piwowarczyk, 36' Piotr Hereśniak.

Gole dla KS Gniezno : 22'  Dariusz Rychłowski , 25'  Piotr Błaszyk

AZS UW : Michał Kozłowski (Paweł Stryjek) - Grzegorz Och, Adam Grzyb,Piotr Hereśniak, Buzurgmehr Yusupov, Jakub Mykowski, Przemysław Cegiełko, Remigiusz Mytyk, Nikodem Starek, Maciej Piwowarczyk.

KS Gniezno : Tomasz Fitt- Jacek Sander, Mateusz Jedliński, Bartosz Łeszyk, Piotr Błaszyk, Mateusz Kamiński, Dariusz Rychłowski, Adam Heliasz, Mariusz Sawicki, Filip Bartnicki, Oskar Stachowiak.


   

  



 

  

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz