Szukaj na tym blogu

sobota, 20 kwietnia 2013

Orłom zabrakło powietrza

Nowe gniazdo dla zespołu Warsaw Eagels nie okazało się szczęśliwe. Mecz pomiędzy "Orłami" a Seahawks Gdynia reklamowany był jako rewanż za ubiegłoroczny final Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, kiedy to zespół z Gdyni na Stadionie Narodowym zdobył mistrzostwo Polski. Jednak w obu zespołach nie ma już kluczowych zawodników, którzy byli kołami zamachowymi tych drużyn. W drużynie Warsaw Eagels karierę zakończył (zawiesił?) reprezentant Polski - Grzegorz Janiak oraz na powrót do stolicy nie zdecydował się amerykański rozgrywający Kevin Lynch. W zespole Seahawks nie gra natomiast Kyle McMahon, który praktycznie w pojedynkę pokonał Eagels w pamiętnym finale. Zamiast niego jednak gdynianie mieli w swoich szeregach byłego gracza "Orłów" - Jeremy'ego Dixona, który robił różnicę.... a ta w tym meczu wynosiła trzynaście punktów na korzyść przyjezdnych (7:20). 

Pierwsze spotkanie rozgrywane na stadionie przy ulicy Konwiktorskiej dla zawodników Warsaw Eagels wcale nie musiało być przegrane. Zabrakło trochę szczęścia, zgrania z nowym rozgrywającym i może większej wiary w sukces.Przez pierwszą kwartę "Orły" i "Jastrzębie"  grały bardzo uważnie w obronie i tak naprawdę zespoły stroszyły pióra przed drugą kwartą. Nikt jednak w tej części meczu nie zdobył punktów. Kibice żeby zobaczyć pierwszy przyłożenie musieli poczekać do drugiej kwarty. Wtedy to zawodnik z importu- Clarence Anderson, minął przy linii bocznej obrońcę gości i wbiegł w pole punktowe dając prowadzenie 6:0 dla WE. Po chwili na 7:0 podwyższył Dawid Więckowski. Niestety "Orły" nie poszły (nie poleciały) za ciosem a wręcz przeciwnie na kilka sekund przed końcem drugiej kwarty zawodnik gości złapał piłkę w polu punktowym i zrobiło się 7:6. Rywalom Eagels nie udała się próba podwyższenia i wspomnianym wynikiem zakończyła się I połowa meczu.
III akt tego pojedynku rozpoczął się pod dyktando Seahawks, którzy dominowali na boisku. Brakowało tylko w tym wszystkim wykończenia. Goście tylko raz przekroczyli strefę punktową. W czwartej kwarcie rywale szli za ciosem i za sprawą przyłożenia Jeremy'ego Dixona i podwyższenia Marcina Bluma ustalili wynik na 7:20. Swoją szanse miały jeszcze "Orły", które przejęły w obronie piłkę i już zawodnik gospodarzy pędził na pole gdynian...ale sędziowie dopatrzyli się przewinienia. " Wydaje mi się, że popełniliśmy trochę błędów taktycznych - mówi Piotr Osuchowski, zawodnik WE - Trochę wywoływanie zagrywek szwankowało. Będąc przy end zonie, chyba mieliśmy cztery razy sytuacje, że brakowało 10 jardów. Myślę, że powinniśmy spokojnie biec ale quarterback wybrał inne zagrywki. W drugiej kwarcie myślę, że wszystko było ok. W trzeciej kwarcie z nas trochę powietrze uszło. Natomiast w akcji w której nasz zawodnik defensywny przejął piłkę nie powinno być flagi, bo Dixon jest "żywym" zawodnikiem, stara się wyrywać z takich sytuacji, on był cały czas na nogach. To pozbawiło nas w ogóle powietrza. - kończy gracz Eagles.
Mimo porażki Warsaw Eagels i tak są wymieniani jako faworyci do podium. Jednak prawdopodobnie po sezonie przygodę z futbolem amerykańskim zakończy, kilku doświadczonych zawodników. Czy wtedy też "Orły" będą w stanie bić się o te same cele?








      
Clarence Anderson,



Jeremy'ego Dixona
 

2 komentarze:

  1. Taaak , Seahawks wygrali bo: gra z nimi Dixon , a sędziowie pomylili się. - Nie dlatego, ze wczoraj Eagles byli po prostu słabsi. - bardzo subiektywna relacja. fanka futbolu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eagles byli słabsi, zwłaszcza w ofensywie. Nie wiem czy uda się w tym sezonie zastąpić Janiaka na pozycji TE i czy Shane Gimzo będzie godnym następcą Kevina Lyncha. Wśród Orłów brakowało też takiego lidera jak Dix wśród gości.

    OdpowiedzUsuń