Szukaj na tym blogu

wtorek, 15 maja 2012

Perspektywa osoby „z zewnątrz”

zdj. TVP Warszawa
Moim rozmówcą jest Mateusz Czerniawski były rzecznik prasowy koszykarzy Polonii Warszawa, sekcji która przestała istnieć w 2011 roku. No właśnie... sekcja przestała istnieć, czy tylko zawiesiła działalność i jeszcze zawodnicy "Czarnych Koszul" powrócą? Podobno niektórzy zawodnicy i byli trenerzy, razem z życzeniami świątecznymi na Wielkanoc dostali tajemnicze zapewnienie "We will be back". Co o tym wszystkim myśli Mateusz, który koszykówką interesuje się już tylko jako kibic. Kiedyś natomiast działał  w samym centrum zdarzeń. Zapraszam do lektury! 

R.Z. Czy Twoim zdaniem Polonia powróci na koszykarskie parkiety?

M.Cz. Myślę, że tak naprawdę wszystko jest w rękach nie Klubu, ale władz ligi. Czy obdarzą one taką samą życzliwością, jak AZS Politechnikę Warszawską, która otrzymała licencję do ligi i mogła grać w Hali Koło i w Legionowie (z wyłączeniem symbolicznych meczy na Torwarze).  Tutaj rysuje się największy problem koszykówki w Warszawie – brak hali spełniającej wymagania kibiców a zarazem ligi. Problemów tych doświadczyła Polonia, doświadczała Politechnika, która rozgrywała mecze w 3 różnych obiektach i kto wie, w ilu innych miejscach zawodnicy trenowali.

Mam nadzieję, że Polonia wróci. Była to zawsze drużyną wartościową, dająca lidze ciekawych polskich zawodników i obcokrajowców. Wystarczy prześledzić losy filarów Polonii z ubiegłego sezony. Easley po świetnej grze w drugiej lidze włoskiej (15 pkt, 10 zb) znalazł się na początku sezonu w ekstraklasie. Wzorowo zaczął funkcjonować w 4. zespole ligi – sardyńskiej Sassari.  Harding Nana rozgrywa dobry sezon (12 pkt, 8 zb) w silnej lidze greckiej. Darnell Hinson był ostoją Energii Czarnych. Kamil Łączyński wreszcie rozegrał pełny sezon – tutaj o umiejętnościach nie ma co mówić. „Łączka” posiada je na bardzo wysokim poziomie. Swoje przebłyski miał również Marcin Nowakowski i Michał Kwiatkowski.

Polonia wrócić. Czy w tym sezonie? Intuicja podpowiada mi, że jest to prawdopodobne. Z zaznaczeniem, że jest to perspektywa osoby „z zewnątrz”.

R.Z. Czy Twoim zdaniem jest miejsce dla koszykówki w Warszawie?

M.Cz Miejsce jest, tylko czy oferuje ono dobre warunki? Warszawa jest zdominowana przez piłkę nożną, nawet bardzo popularna siatkówka nie może sobie poradzić – głównie finansowo.  Niestety przy obecnej popularności dyscypliny myślę, że Warszawa oferuje mniej tego miejsca niż co najmniej 20 innych miast. Koszykówka w Polsce jest domeną mniejszych miast.  Pojedyncze metropolie – Gdański, czy Wrocław to niestety wyjątki potwierdzające regułę. Nie wszędzie znajdzie się sponsor działający bardziej jak filantrop.

Odpowiednia hala, nawet taka, jak w Zielonej Górze mogła by stworzyć miejsce na drużynę z aspiracjami na poziomie walki w półfinale ligi.
R.Z. Co myślisz o problemach AZS Politechniki Warszawskiej?

M.Cz. Nie są mi znane. W mediach nie miały one swojego odbicia, poza wzmianką w styczniu.  Mówiąc poważnie, czytałem tylko relacje Leszka Karwowskiego.  Nie były one optymistyczne.

R.Z. Wracając do Polonii. Przed meczami trenowaliście w koszulkach z napisem  „Warszawa Miastem Koszykówki". Czy nie jest to tylko pusty slogan?

M.Cz. Jest to bez wątpienia fajne hasło. Oczywiście w momencie powstania jego wydźwięk był inny, ale można spojrzeć np. na hasło Warszawa miastem rugby przy okazji turnieju. Nigdy nie myślałem o tym haśle dosłownie. Zawsze podobało mi się na koszulkach wraz z pomarańczową piłką. Bardziej należy to traktować, jako stwierdzenie parasol – skupiające w sobie program profesjonalnej koszykówki wraz z koszykówką dla dzieci na poziomie szkolnym, akcjami z tym związanymi oraz koszykówką młodzieżową. W przypadku Hali Mistrzów we Włocławku dopiero kilka lat pracy zaowocowało w urzeczywistnienie nazwy. Sporo osób w Warszawie życzyłoby sobie, żeby to samo stało się z WMK. Myślę, że jeżeli zabraknie drużyny z Warszawy na poziomie PLK, czy 1 ligi, wtedy hasło zostanie zamrożone. Oby powróciło w lepszym wymiarze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz