Szukaj na tym blogu

sobota, 22 września 2012

Skra pokonuje w derbach Frogs

Sympatycy rugby w Warszawie doczekali się derbowego pojedynku o punkty. Na zapleczu Ekstraligi, nowa drużyna Frogs & Co Warszawa rywalizowała się ze Skrą. "Frogsi" swoje spotkania rozgrywają boisku przy Wawelskiej, więc dla "Skrzaków" był to najkrótszy mecz wyjazdowy z możliwych. Trener "gości" Tomasz Borowski z uśmiechem powiedział, że na placu rywala czują się dobrze. Na tyle dobrze, że wygrali 32:18.  

Frogs & Co to drużyna założona przez francuzów, którzy pracują w Warszawie i kiedyś grali w swojej ojczyźnie w rugby. Brakowało im gry jajowatą piłką po zamieszkaniu u nas, więc założyli drużynę i spotykali się w parkach, trenowali dla siebie, startowali czasem w jakiś turniejach. Z czasem sami zaczęli organizować turniej Warsaw 10. Wszystko miało jednak bardziej charakter towarzyski, połączony z miłością do rugby i .. piwa. Dołączali do nich kolejni pracujący w Polsce obcokrajowcy m.in z Irlandii, Anglii, Szkocji, Walii i innych krajów, gdzie rugby jest bardzo popularne. Nie było to jednak od tak sobie rzucanie piłką. " Oni grać w rugby potrafią, mają dwóch zawodników, którzy grali w Irlandii w lidze zawodowej. Daj Boże żeby jakiś nasz zawodnik grał na takim poziomie" - powiedział o rywalach Tomasz Borowski - "Oni jednostkowo o rugby wiedzą wszystko, tam nawet gra brat mistrz Francji sprzed dwoch lat, tak więc do takiego rywala trzeba podejść z pokorą". Z czasem Frogs zgłosili się do II ligi , którą wygrali w cuglach.
Limit pokory do rywali, Skrze szybko się wyczerpał. Około 10 minuty, doskonała biegową akcję przeprowadził zawodnik z numerem 15. Wykonał dobrą pracę bez piłki, obiegł kolegę pokonując z 20 metrów, krzyknął mu, że nadbiega. W tempo dostał podanie i rozpędzonego nie mógł go już nikt zatrzymać. Pewnie podwyższył Grefkowicz grający z 11 na plecach, który tego dnia miał trochę pracy na boisku. Szybko Frogsi mogli odrobić straty jednak nie wykorzystali karnego na przeciwko słupów. W zamian za to zawodnik z numerem 10 wykorzystał po chwili błąd gracza Frogs przy przyjmowaniu piłki. Musiał wykorzystać ten prezent, zagrał nogą przodu na dobieg, dogonił piłkę i zdobył punkty. Po raz kolejny prawie z tego samego miejsca co wcześniej podwyższył Grefkowicz. Było już 15:0. Skra głośno motywowała się, żeby nie spuszczać z tonu, żeby nie patrzeć na wynik tylko grać na połowie gospodarzy, jednak nadziali się na kontrę którą wykorzystał szybki skrzydłowy Frogsów i zdobył przyłożenie. Z ławki rezerwowych gospodarzy wydarł się okrzyk z refrenu znanej piosenki " Who let the dogs out?". Ciekawe świętowanie punktów. Potwierdziły się słowa trenera Borowskiego, że "Żabki" to nie przypadkowa ekipa, która zbiera się tylko "haratać w gałę" są ale ludzie którzy wiedzą o co chodzi w rugby .Gospodarze jeszcze udanie podwyższyli i wydawało się, że złapali wiatr w żagle. Punkty jednak dalej zdobyli goście grający na własnym boisku czyli Skra i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 21-7.
Druga część spotkania nie była już tak ciekawa jak pierwsza, może oprócz tego, że stała się trochę ostrzejsza. Przestał też padać deszcz.. Już nie było tylu widowiskowych szarż, teraz więcej było zwarć i przepychania się oraz dwa wykluczenia dla Skry. W drużynie Frogsów wyróżniali się natomiast zawodnicy z numerami 12 i 6 - widać, że to oni głównie ciągnęli grę gospodarzy. Może przesadzę ale uważam, że jeśli trenowaliby pięć a nie trzy razy w tygodniu  to są to ludzie na poziomie reprezentacji Polski.  Ostatecznie spotkanie skończyło się zwycięstwem Skry 38:18. Po meczu trener gości nie był zadowolony " Górowaliśmy nad nimi umiejętnością lepszego biegania, natomiast smuci mnie to, że oni lepiej grali w rugby, mieli lepsze przegrupowania i tracili mniej piłek"- powiedział trener Tomasz Borowski - "Druga rzecz to my robiliśmy zmiany, daliśmy pograć drugiej 9-tce. Po za tym dwie kartki mocno problematyczne moim zdaniem. W drugiej połowie ewidentnie im pomagał, nie wiem czy mnie osobiście nie lubi czy coś. Natomiast nie uznał nam karnej piątki, gdzie było podcięcie i popchnięcie, wszyscy to widzieli. W drugiej połowie punkty traciliśmy grając w osłabieniu ale cóż taka jest liga raz nam wychodzi pierwsza połowa, raz druga. W następnym meczu to poprawimy i wydaje mi się, że będzie dobrze" - dodaje szkoleniowiec Skry.  
Dziś w Trójmieście rozgrywane były derby pomiędzy Lechią a Arką na PGE Arenie, podobno było około 13 tysięcy kibiców. Wiadomo, że jest to Ekstraliga i wyższy poziom ale raportuje, że na derbach piętro niżej, przy ulicy Wawelskiej na stadionie Skry kibiców było około 130 kibiców. Tylko czy aż tylu?

     

    

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz