Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 września 2012

Zatopione rezerwy Arki

W trzeciej kolejce I ligi rugby, na boisko przy Wawelskiej przyjechały rezerwy Arki Gdynia żeby zagrać ze Skrą. Kilka osób zastanawiało się czy przyjadą? W zeszłym sezonie bowiem oddali mecz walkowerem a i tym razem pierwszy zespół grał ważny mecz w Łodzi więc istniało pewne ryzyko. Jednak kiedy na boisku pojawili się zawodnicy w żółto niebieskich koszulkach pewne było, że obejrzymy 80 minut zmagań rugby.

Skra chciała zrewanżować się za porażkę z ubiegłego sezonu na wyjeździe, kiedy to na Stadionie Narodowym w Gdyni przegrali 15:19. Swoje wysokie aspiracje pokazali już na początku spotkania, kiedy to po ładnej akcji przyłożenie na 5-0 zdobył Maciej Matusewicz. Nie udało jednak się podwyższyć. Na moment gra się wyrównała w środku boiska, jednak szala znów zaczęła przechylać na stronę Skry. Gospodarze mieli dwie akcje biegowe, które pachniały punktami jednak w ostatnim momencie zawodnicy byli powstrzymywani przez Arkowców. Co się odwlecze..., jak mówi stare przysłowie. Nie udało się szybkim zawodnikom po długich rajdach, więc z bliska po walce przyłożenie zdobył Jędrek Iwaszkiewicz. Drugie podwyższenie również było nie udane, bo Skra nie miała podstawki, więc jedna osoba ze sztabu musiała wykonać kurs do szatni, gdyż kolejne przyłożenia były pewne. Ostatnie punkty w pierwszej połowie Skra zdobyła po molu autowym.i wynikiem 15-0 skończyła się pierwsza połowa, gdyż podwyższenie i tym razem było nie udane. 
W drugiej połowie worek z punktami rozwiązał się ale w grę Skry wdało się też trochę chaosu. Może to piękna pogoda wpłynęła na brak koncentracji. "Popełnialiśmy dużo błędów takich, które kompromitują nas. Gdyby była tu lepsza drużyna to by nas zmietli." - powiedział po meczu Tomasz Borowski trener Skry - "Gdyby była większa determinacja w tyłach, koncentracja przy podaniach, to mogliśmy tu wygrać nawet z 80:0. Musimy wszędzie grać "na maksa" bo nad nami nikt się nie lituje, nawet własne Miasto".
Najbardziej było to widoczne w ostatniej akcji meczu przy wyniku 50:0, gdy zespół szedł z atakiem po pewne punkty i był już kilka metrów od pola rywali to jednak zawodnik nonszalancko chciał podać piłkę koledze, stracił ją i ... sędzia zakończył mecz.
"Problemem jest to, że nikt tu nie dostaje żadnych pieniędzy, wszystko kupujemy samy, ledwo ciułamy na wyjazdy obiady. Prawda jest taka, że w każdym sporcie przydało by się trochę pieniędzy. Najlepszym przykładem są Siedlce - beniaminek Ekstraligi, w tym roku awansowali a teraz leją  wszystkich. Tam z tego co ja słyszałem płaci się nawet kadetom za treningi i to troszeczkę mobilizuje. A u nas w drużynie są studenci na głowie mają naukę, ale trzeba grać i robić swoje" - mówi zawodnik Skry Kacper Banasiak 
Co do rezerw Arki to w tym zespole gra dwóch zawodników z doświadczeniem reprezentacyjnym. Na tym poziomie nie grał żaden zawodnik Skry więc to nie był prosty przeciwnik. Na pewno będą oni groźniejsi u siebie, kiedy wzmocnieni zostaną trzema-czterema zawodnikami z pierwszego składu, jak to miało miejsce w rundzie wiosennej.
  
 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz