Na mecz USA - Europa wybrałem się z dwóch powodów. Po pierwsze chciałem zobaczyć w końcu imprezę na Narodowym bo wcześniej byłem tylko na placu budowy. Po drugie połączenie słów futboliści i USA to taka atrakcyjna sprawa jak kiedyś kobieta-guma w cyrku. Zasiadłem więc w naszym współczesnym cyrku-arenie sportowej i emocje sięgnęły zenitu! Długo tam się nie utrzymały i po pewnym czasie pikowały na łeb na szyję... aż sięgnęły bruku.
Początek meczu to było wejście na jakie liczyłem, prowadzący wciągali ludzie w zabawę zachęcali do klaskania w rytm muzyki, była jakaś interakcja, coś się działo. Może tylko nie przewidzieli że na pytanie "Kto wygra mecz" padnie odpowiedź "POLSKAAA!". Widać wiara w Narodzie na "Narodowym" jest duża. Później moim zdaniem zabrakło osoby, która odpowiedzialna byłaby za to żeby podgrzewać publiczność. Chyba w drugiej kwarcie podano, że na trybunach jest 30 tysięcy kibiców i za to gratulacje! Niestety przed trzecią kwartę wolnych krzesełek robiło się coraz więcej. Już nie było ludzi którzy siedzieli przed nami i obok nas. Przed czwartą kwartą już było coraz rzadziej w rzędach za nami. Niestety muszę stwierdzić, że widowisko było nudne i o wiele lepszy klimat panuje na meczach Warsaw Eagles. Po ruchu na schodach czułem się trochę jak w kinie na słabym w filmie z którego wszyscy wychodzą a ja będąc fair wobec reżysera okłamując sam siebie chce dotrwać do napisów. Jeszcze sprawa wnoszenia aparatów na stadion jest dziwna, jakiś pan z wąsem decyduje czy ktoś może wnieść swój sprzęt czy nie. Jeśli ktoś nie jest zawodowym fotografem a ma aparat z wymiennym obiektywem ale nie ma ze sobą całego arsenału więc w czym problem? Czy pan z wąsem odesłałby mnie do depozytu gdybym znów odkurzył swojego Zenita TTL bo też ma wymienny obiektyw?

http://www.youtube.com/watch?v=Msj8Z5PSsVA
OdpowiedzUsuń