Szukaj na tym blogu

środa, 10 października 2012

Biletowy poker - komentarz

Do meczu Polska - Anglia na Stadionie Narodowym co raz mniej czasu. Wiadomo od dawna już, że kibic nie kupi biletu na to spotkanie, bo wszystko trafiło do Okręgów, sponsorów oraz do Klubu Kibica. Do tego Związek w swoim stylu tłumaczy się, że wejściówki dostali także olimpijczycy i paraolimpijczycy, jakby to miało być usprawiedliwienie. Beton mnie nie zdziwi niczym, dziwi mnie jednak czemu tak cicho jest o kolejnej wpadce PZPN? Czy to jest to pamiętne "ciszej nad tą trumną" ministra Sawickiego jako komentarz o aferze solnej? Przekręty biletowe są niestety nierozłączne z organizowaniem imprez masowych. 

Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym "wałku" od razu przypomniałem sobie lekturę ( niestety nie szkolną) książki "Zły" Leopolda Tyrmanda. Dwaj z wielu bohaterów: Lowa Zylbersztajn (działacz sportowy) oraz Filip Merynos (prezes spółdzielni "Woreczek"), planowali handlować na własną rękę biletami na mecz Polska - Węgry. Zawody miały rozegrać się na jednym z warszawskich stadionów. Był to towarzyski pojedynek przed meczem z Anglikami w Budapeszcie. Rzecz miała dziać się się w 1954 roku. Na miesiąc przed meczem tylko cztery osoby w kraju wiedziały o meczu, w tym Zylbersztajn i Merynos. Z różnych organizacji miały być wyprowadzane bilety dla koników działających dla Merynosa . Nie było też internetu ani stacji informacyjnych, więc w książce mieli łatwiej niż obecnie PZPN.
Lowa, działacz sportowy, który potrzebował pieniędzy na swoją ukochaną kobietę sprzedał wiadomość o meczu Merynosowi mówiąc mu, że,"Pan mnie przecież zna. Czy ja nie jestem porządny człowiek? Mój ojciec był porządny człowiek i mój dziadek był porządny człowiek i ja jestem porządny człowiek, chociaż chwilowo pracuje w innej branży". W zamian z tę informację miał dostać procent od interesu. Sprawy skompilował jednak "Zły". Dobrze, że teraz nikt nie wymierza takiej samowolki.
Wracając już do rzeczywistości, w piątek gramy z RPA na "Narodowym". Trochę to jednak dzieli kibiców, dla tych mniej ważnych daje taki sygnał "możecie zobaczyć sobie sparing a sponsorzy obejrzą Rooneya". Rozumiem, ludzi z marketingu, bo muszą popieścić sponsorów zaprosić ich na mecz, dać im jeść, pić itd, ale chyba nie cały hipermarket ??? Nie fair jest zasłanie się też para olimpijczykami. Całą akcję przyznania im biletów wymyślił red. Tomasz Zimoch, na pewno w dobrej wierze i nie ma co komuś zazdrościć albo wypominać.
Może po prostu wybudowaliśmy za małe stadiony? Gdyby Narodowy był na 80 tysięcy to wtedy 30 tysięcy kibiców miałoby okazję kupić bilet... Chociaż może wtedy 30 tysięcy pracowników firm sponsorujących PZPN dostałoby wejściówki gratis.

cytat z książki "Zły" Leopolda Tyrmanda, Wydawnictwo MG.  

      


    

1 komentarz:

  1. W pełni się zgadzam z opinią o tym,że stadiony w Polsce są zamałe nawet na takie rozrywki jak finał Ligi Mistrzów, musimy się obejść tylko organizacją finału Ligy Europy.

    OdpowiedzUsuń