Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 października 2012

"Hala Banacha będzie jaskinią lwa" - wywiad z Michałem Kozłowskim bramkarzem futsalistów AZS UW

Futsaliści AZS Uniwersytetu Warszawskiego po pokonaniu Red Dragons Pniewy 4:2 umocnili się na 5 miejscu w tabeli I ligi i zbliżają się po woli do czołówki. Mimo, że gospodarze po czterech minutach gry przegrywali już 0:2, to odrobili straty i na przerwę schodzili remisując 2:2. W drugiej połowie zespół AZS UW zdobył jeszcze dwa gole, dzięki czemu zwyciężył 4:2. Zapraszam na rozmowę z bramkarzem AZS UW - Michałem Kozłowskim, który mówi o meczu, smoku który pożre rywali oraz popularności futsalu. 


R.Z.: Czy nie zastanawialiście się nad tym , żeby zaczynać mecze od wyniku 0:2. Po prostu prosić o ustawienie takiego rezultatu na tablicy świetlnej, bo wtedy zaczynacie grać. Z KS Gniezno na inauguracje przegrywaliście 0:4 aby dojść ich na 3:4, lecz ostatecznie przegraliście 3:5. Teraz również goniliście wynik ale ta pogoń okazała się szczęśliwa dla Was.   

M.K.: Nie wiem z czego to wynika, ale na trzeci mecz rozgrywany tutaj na Banacha w drugim gonimy wynik. Na szczęście wygrywaliśmy w dramatycznej końcówce. Nie wiem z czego to wynika? Może chłopaki muszą poczuć taką zadrę, że ten przeciwnik może nam zrobić krzywdę tutaj odbierając jakieś punkty tutaj. Jednak chcemy pokazać, że mimo ich przegrywamy to my jesteśmy lepsi. Myślę, że w tym meczu pokazaliśmy charakter i teraz będziemy się piąć w górę tabeli.

R.Z.: Wiadomo, że spotkanie zwycięża ten kto zdobędzie więcej bramek ale Twoim zdaniem to spotkanie wygraliście dzięki dobrej grze w obronie czy w ataku? A może wszystko w waszym zespole funkcjonowało bardzo dobrze? 

M.K.: Gra się tak jak przeciwnik pozwala, a Red Dragons nie postawili naszej grze obronnej zbyt wysoko poprzeczki. Nie musieliśmy wznosić się na wyżyny umiejętności, żeby wybronić nie które sytuacje ale wiadomo, że obroną samą meczu nie wygramy bo skończy się 0:0. Ja jestem od tego żeby bronić i tutaj chwała kolegom, że miałem mało pracy ale w futsalu może mniej niż w piłce nożnej przez większość meczu możesz nie mieć sytuacji a w tych dwóch, trzech momentach trzeba się wykazać. Natomiast chłopaki w polu pokazali naprawdę parę fajnych akcji, które ćwiczymy na treningach i myślę, że z każdym meczem będzie coraz lepiej i będzie to jeszcze bardziej dynamiczne.

R.Z.: Do tej pory w hali przy Banacha prezentujecie się naprawdę rewelacyjnie. W trzech meczach dwa zwycięstwa to dobry wynik. Na wyjeździe rozegraliście póki co jeden mecz i ponieśliście jedną porażka w dodatku podobno w nie najlepszym stylu.  Czy to znaczy, że będziecie w tym sezonie tylko rycerzami własnego parkietu?

M.K.: Nie. Na pewno byłoby fajnie pourywać drużynom na wyjazdach punkty. Wiadomo, że u siebie wychodzi się pewniejszym na mecz. Tutaj, na tej hali się ćwiczy, zna się jej każdy fragment. Chcielibyśmy, żeby nasza hala w tym sezonie była bastionem nie do zdobycia. Chciałbym, żeby drużyny, które tu jadą czuły, że jadą do jaskini lwa, do jaskini smoka, który ich pożre. Na wyjazdach też te punkty będziemy zdobywać a to dlatego, że nasza gra wygląda coraz lepiej. Nasze przygotowania były trochę inne i te drużyny, które odpaliły na początku, my będziemy z czasem wyprzedzać. Zarówno pod względem fizycznym jak i taktycznym, bo umówmy się pierwsza liga to nie są wyżyny gry taktycznej. Wystarczy kilka ciekawych, nie oklepanych schematów - bo wszyscy próbują grać do środkowego na ścianę. To wszyscy znają, to wszyscy grali 10 lat temu, teraz tak jak piłka nożna tak i futsal idzie naprzód, więc trzeba szukać rozwiązań żeby przeciwnika czymś zaskoczyć. 

R.Z.: Powiedziałeś o zaskoczeniu i jaskini lwa. Mnie zaskoczyło to, że w końcu w hali przy Banacha na waszych meczach jest ponad 150 osób. Jest w końcu dla kogo grać. Pojawiają się rodzice z dziećmi, pierwszy jeszcze nieśmiały doping. Coś zaczyna się dziać w temacie futsalu w Warszawie?

M.K.: Myślę, że na meczu z Red Dragons byłoby jeszcze więcej ludzi gdyby nie śnieżna pogoda, która pewnie powstrzymała wiele osób. Mecz z Heliosem pokazał, że ten doping może być. Jest wielu kibiców w rożnym wieku. Są ludzie starsi, są też chłopcy którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z piłką w klubach w Warszawie. Im więcej ludzi będzie przychodziło, tym łatwiej będzie nam grać, bo wiadomo że gra się dla siebie ale fajnie po udanej interwencji czy zagraniu usłyszeć brawa. To jest docenienie potów wylanych na treningach. Myślę, że kibice będą napędzali nas, my będziemy napędzali kibiców. Może pojawi się w końcu jakiś sponsor, który zainteresowałby się futsalem. Podczas wyborów PZPN jeden z kandydatów wspomniał o futsalu więc może ktoś dostrzeże piękno tej gry i będziemy szli do przodu nie tylko jako AZS UW ale futsal jako dyscyplina.    


    
  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz