Szukaj na tym blogu

piątek, 26 października 2012

"Czas wyboru"

PZPN PZPN... wszędzie PZPN. W telewizji wybory, w radio wybory w gazetach wybory. Kraj jest już chory na temat "Kto będzie Prezesem?". Mówimy o związku, którego reprezentacja awansowała właśnie na... 54 miejsce w rankingu FIFA. Wybrałem się, więc do hotelu Sheraton, żeby z bliska przyjrzeć się wyborczej gorączce.

Na miejscu 118 delegatów podzielonych jak to się mówi: na beton, rewolucjonistów oraz pływaków, którzy z każdymi wejdą w koalicję, żeby tylko utrzymać posadę - taki PSL. Grupa dziennikarzy na bieżąco raportuje co się dzieje w sali obrad. Trochę już wkurzeni, że siedzieć tu będą do północy, wszystko przez opóźnienia na sali. Dokładnie wybory przewodniczącego oraz głosowanie nad tym w jaki sposób głosować. Rewolucjoniści dogadać się nie mogą. Do godziny 13 jedyne sprawne co szło to wnoszenie cateringu. Na mównicy pojawił się także ustępujący prezes Grzegorz Lato, który trochę żalił się na to, że go nie doceniano oraz, że Euro 2012 było sukcesem... no może nie sportowym. Salę "rozruszał" też Zbigniew Lach, który z mównicy namawiał Kręcine do rezygnacji z kandydowania. Kabaret, więc nie wybory.
W kulisach mówi się, że wygra Edward Potok czyli przedstawiciel betonu a raczej żel betonu, który miał być w koalicji z Romanem Koseckim. Po pewnym czasie jednak Kosecki mówi, że sam startuje w wyborach.Faworytem staje się więc Zbiegnie Boniek. Do pierwszej tury podobno, więc nie powstała żadna kolacja między kandydatami, choć wydaje się, że najmniejsze szanse miał  Zdzisław Kręcina. Były sekretarz zapowiadał rano, że ogarną to wszystko do 15. Jak się okazało o 16 zarządzono przerwę obiadową.
Zresztą wcześniej co jakiś czas urządzano przerwy. Może gdyby wybory przeprowadzano w formie konklawe wszystko poszłoby sprawniej. Delegaci zamknięci byli by pod kluczem i może zebraliby się w sobie i dokonali wyboru a nie wychodzili na papierosa co chwilę.Było już pewne, że wybory skończą się w nocy a może nawet w sobotę rano. System australijski , który wybrano do głosowania jest taki, że odpada osoba która zebrała najmniej głosów. Mogło być nawet 4 tury głosowania...o ile nikt nie zdobędzie ponad 50 procent głosów w pierwszej turze. Do tego dochodzą jeszcze wybory komisji a później wiceprezesów, zarządu itp Blady świt zastanie ich w hotelu Sheraton. 
Wracając do domu  myślałem, że ktokolwiek nie zostanie wybrany to i tak nic się nie zmieni. Zmienić mogą coś ludzie na dole, pracując u podstaw, z dziećmi w małych klubach, służąc piłce nożnej. Dla takich ludzi mam wiele szacunku. A tych, których nazywa się baronami, którzy decydują o wyborze prezesa są dla mnie bardziej jak Nikodemowie Dyzma. Baronowie to arystokracja, co prawda jest to najniższy stopień arystokratyczny ale jednak. A Ci , którzy uważani są za magnatów nawet obok takich tytułów nie stali. 
Czy ktoś pamięta kto był prezesem PZPN w czasach gdy Polska zajmowała 3 miejsce w RFN w 1974 roku albo w Hiszpanii w 1982? Pewnie nie, bo kogo to obchodzi.



     


1 komentarz:

  1. Wycena firmy jaką jest bez dwóch zdań PZPN jest na tyle wysoka, że wybory te muszą zostać odpowiednio przegadane przez media. Wybór bowiem jest dość ważny a zdanie istotne - pozytywnie wpłynąć na najpopularniejszy sport na świecie, w który Polska jest bardzo, ale to bardzo słaba - i liga i reprezentacja. Nie lekceważmy więc tych wyborów.

    OdpowiedzUsuń