Szukaj na tym blogu

niedziela, 7 października 2012

KS Gniezno wykorzystuje błędy AZS UW

Futsaliści AZS Uniwersytetu Warszawskiego przegrali w meczu rozpoczynającym sezon z KS Gniezno 3:5. Można gdybać, że gdyby nie pierwsza połowa przegrana 0:3 to spotkanie mogło potoczyć się inaczej. Druga połowa w zawodników Rafała Klimkowskiego była bowiem zdecydowanie lepsza. Niestety zdecydowały indywidualne błędy, które faworyt tego meczu potrafił wykorzystać. Spotkanie jednak mogło się podobać.  

Na mecz AZS wyszedł w ustawieniu: w bramce Paweł Stryjek, w polu Rafał Klimkowski, Grzegorz Och, Przemysław Cegiełko i Dominik Majewski. Spotkanie rozpoczęli gospodarze, po chwilowej wymianie podań, uderzyć z dystansu próbował Klimkowski, jednak jego uderzenie zostało zablokowane i Gniezno wyszło z groźną kontrą. Na szczęście powstrzymali ją Stryjek i Och. W dalszej części meczu wydawało się, że wszystko AZS ma pod kontrolą, niby dłużej byli przy piłce ale wszystko to działo się z dala od bramki Gniezna. Decydujące podanie bywało o milimetry niecelne, lub spóźnione. W defensywie także zdarzały się błędy. W 9 minucie padła bramka której spokojnie można było uniknąć. Gniezno wywalczyło aut z lewej strony boiska, krótko rozegrany fragment gry, mocne zagranie piłki wzdłuż bramki a tam już stał zawodnik, który wpakował piłkę do siatki. Pięć minut później jak nic dało o sobie znać stare przysłowie, że nie wykorzystane akcje się mszczą. Grzegorz Och miał doskonałą akcję na doprowadzenie do remisu, jednak z bliska, mając przed sobą ofiarnie broniącego bramkarza trafił w słupek. Po chwili ruszyła akcja przyjezdnych i Piotr Błaszczyk po raz drugi w tym meczu zdobył gola po klasycznej akcji  futsalowej "dwóch na jednego". Wiadomo, że dwóch na jednego to banda łysego, i Paweł Stryjek nie miał szans. Gdy na zegarze pozostały już 30 sekund do końca pierwszej połowy w odpowiednim miejscu znalazł się Paweł Szymańczuk i był bliski zdobycia kontaktowego gola po ładnej trójkowej akcji AZS i zagraniu w pole karne Gniezna. Zamiast tego opowiedzieli rywale kontrą. Na 9 sekund przed końcową syreną Mateusz Jedliński dobił strzał odbity przez Stryjka. 
W drugiej połowie szanse na bronienie w AZS UW dostał Kamil Madzio i już po niespełna półtorej minucie musiał wyjmować piłkę z siatki. Na jego usprawiedliwienie trzeba dodać, że był zasłonięty a obrońcy zachowywali się przy strzale z dystansu Jacka Sandera biernie. W tym momencie chyba AZS spojrzał na tablice świetlną i zobaczył wynik 0-4 i uświadomił iż wakacje się skończyły.  Sygnał do ataku musiał dać kapitan Grzegorz Och. W 24 minucie strzelił mocno na bramkę Tomasz Fitta, ten odbił ją przed się siebie ale na posterunku był Grzyb... Adam Grzyb, który dał nadzieje na to, że nie wszystko tego dnia stracone. Najciekawsza była jednak 31 minuta spotkania. Rozpoczęło się od rzutu rożnego z prawej strony boiska. Wrzutka lobem na środek boiska, przed pole karne do Grzegorza Ocha... a ten Ale urwał! Mocne uderzenie z woleja, piłka nawet nie wiem jak przekracza linię bramkową, odbija się jeszcze od wewnętrznej strony słupków i wypada w pole. Sędziowie wskazują na środek boiska. 2-4. Notuję akcję, gdy Gniezno ustawia się na środku boiska, szybko jednak traci piłkę i Rafał Klimkowski wychodzi sam na sam z bramkarzem i puszczam pod nim piłkę 3-4! Robi się gorąco choć słychać deszcz walący w dach hali przy Banacha. Stołeczni zawodnicy mają jeszcze dwie rzut wolny z granicy pola karnego za nie właściwe zagranie bramkarza, piłka wybita jest z linii bramkowej choć bardziej przekonany jestem tym razem o golu niż podczas strzału Grzegorza Ocha. Dwie minuty przed końcem meczu w słupek trafia jeszcze Maciej Piwowarczyk! Co za pech AZS. W ostatniej minucie zawodów gospodarze postanawiają wycofać bramkarza wietrząc szanse na remis. Niestety, strata pod polem karnym Gniezna, skończyła się strzałem przez całe boisko i golem na 3-5 Bartosza Łeszczyka. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz