Szukaj na tym blogu

środa, 13 czerwca 2012

Od Warszawy po Perth jest biało-czerwono

Warszawa
Euro 2012 nabiera rozpędu. Od Warszawy i Londyn przez Los Angeles, Perth ludzie zapatrzeni są w telewizory, siedzą na w domach, pubach i stadionach i zdzierają gardła kibicując reprezentacji Polski. Nie ważne jaki zawód na co dzień wykonujesz i ile masz lat, przez tych kilka chwil nosisz biało-czerwono barwy, zakładasz szalik i koszulkę i krzyczysz ile sił w płucach odpowiadając na pytanie - "Kto wygra mecz?"

W Stolicy zawsze kiedy grają Polacy czuć jest specyficzne napięcie. Przed meczem z Grecją było spinaliśmy się żeby dobrze zacząć, a przed meczem z Rosją żeby utrzymać poziom. Przed meczem z Czechami te emocje sięgną chyba zenitu...wiadomo w końcu mecz o wszystko.
Przed inauguracją to była wielka niewiadoma. Cały dzień chodziłem w koszulce Polski, nawet do sklepu po zakupy. Pozdrawialiśmy się z innymi kibicami. I to właśnie w tych dniach jest niezwykłe. Mimo, że na co dzień za zagadnięcie obcego faceta uznaliby Cię za kochającego inaczej. Tekst skierowany do obcej dziewczyny tekstem "o wynik meczu" albo "czy Smuda umie robić zmiany" uznano by za słaby podryw. Teraz, w tym wyjątkowym czasie takie rozmowy są na porządku dziennym w autobusach, tramwajach i na ulicach. Uśmiechają się do siebie obcy ludzie, którzy pewnie na co dzień mają inne poglądy polityczne i dzieli ich wszystko... ale łączy jedno - są kibicami reprezentacji Polski i noszą biało-czerwone barwy.

Ze Stolicy Polski przenieśmy się pod Stolicę Londynu do miasteczka Farnborough, gdzie od kilku lat mieszka warszawianka, Renata, która tak opisuje Euro z perspektywy ponad półtora tysiąca kilometrów.
Farnborough /zdj.R.Hajduk
"W takich dniach Polacy bardzo się integrują i szukają miejsc, żeby oglądać je razem! Przebierają się, jeżdżą z flagami w autach. Miejsc takowych nie ma! Ale na własną rękę, organizują się w domach, lub w pubach. Natomiast Anglików nie za bardzo interesują mecze, w których nie gra ich reprezentacja, szał jest wtedy, kiedy oni graja, niestety nic poza swoim czubkiem nosa i Ameryką nic ich nie interesuje. Na ich mecze, nawet są bilety do pubów.- kontynuuje Renata -Kiedy oglądaliśmy mecz Polska - Grecja to oglądaliśmy go sami Polacy. Oczywiście Anglicy pili sobie piwko i jedli ale mecz , dla nich był mało interesujący".
Przybieranie samochodów flagami brzmi bardzo znajomo.  Choć trochę mnie dziwi, że w święta narodowe wywiesza się mniej barw i nie potrafimy ich tak obchodzić w takiej atmosferze patriotyzmu jak w czasie meczu piłkarskiego (czy w ogóle rywalizacji sportowej).

Euro nie tylko w Europie 

Perth
W Perth w Australii była północ, gdy moja koleżanka Danuta razem ze swoim mężem - Brazylijczykiem Leo i ze znajomymi oglądali mecz otwarcia Euro 2012 w jednym z lokalnych pubów. W lokalu dominowały koszulki biało - czerwone (ponad 50). Greków było zdecydowanie mniej (tym lokalu znalazła się tylko 1 (sic1) osoba w greckiej koszulce). "Nie ma to jak Polscy kibice; wszyscy śpiewali i krzyczeli "Lewandowski!"  i potem "jeszcze jeden!"- mówi Danuta - "Podczas hymnu cały bar śpiewał dumnie (śmiech) czego nie widzieliśmy później na meczu Hiszpania - Włochy, gdzie kibiców sporo, ale żadnych okrzyków nie było.Co do zainteresowania Euro w Australii, ogólnie w TV publicznej ani słowa o meczu - ewentualnie wynik i tyle. Jedynym nadawcą jest telewizja SBS two, którą jedynie osoby z digital TV mogą oglądać. Z tego co mówią w mediach to Euro jest chwalone za dobry football, lepszy niż ten na Mistrzostwach Świata. Ale też wspominali w TV o chuliganach i bojkach Rosjan oraz innych sprzeczkach Irlandczyków. Ale większość Australijczyków nie dość że nie wie gdzie są rozgrywki Euro to są i tacy co nie wiedza nawet o tym ze aktualnie maja miejsce. Gdyby nie to ze sporo migracji z Europy żyliby w kompletnej nieświadomości. Obecnie odbywają się tutaj rozgrywki w Rugby i Footie (śmiech)" - kończy swoją relacje z innego kontynentu Danuta.

Los Angeles
W Los Angeles Mistrzostwa Europy ogląda futsalowiec AZS Uniwersytetu Warszawskiego - Jakub Mykowski. W kraju gdzie na futbol mówi się soccer. Mistrzostwa Europy nie są nawet w części tak popularne jak finały Super Bowl w Futbolu Amerykańskim. Mecze Euro oglądają głownie emigranci ze Starego Kontynentu. Pierwszy mecz z Grekami, Kuba oglądał w pubie w okolicach konsulatu RP. W lokalu było około dwustu osób liczących na zwycięstwo. Gorzej z Frekwencją było na meczu z Rosją. Ku mojemu zdziwieniu - mówi Kuba - tym razem w pubie była zaledwie garstka osób...nie to co za pierwszym razem. Szkoda, że nie miałem aparatu podczas pierwszego spotkania, gdyż wtedy naprawdę wiele się tu działo" - kończy zawodnik UW. Cóż teraz numerem jeden w mieście Aniołów jest zdobycie, pierwszego od 45 lat Pucharu Stanleya przez Los Angeles Kings.

Nie ważne więc ile dzieli nas kilometrów cieszy, że mecze reprezentacji potrafią jednoczyć Polaków w rożnych miejscach na świecie. Z takim wsparciem warto byłoby zagrać 1 lipca w Kijowie. Ale najpierw...na Czechów!


2 komentarze: