Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rezerwowe emocje w meczu z Rebels

Mecz Warsaw Eagles z AZS Rebels Katowice nie przejdzie do historii. Orły (tak jak i Rebelianci) miały zapewniony już awans do półfinałów PLFA więc po prostu ten mecz trzeba było rozegrać. Przy czym najlepiej, żeby żaden z podstawowych zawodników nie doznał kontuzji. Nie dziwi więc, że szanse dostali zawodnicy z szerokiego składu. W piłce nożnej  mówi się, że szanse dostali rezerwowi i... poziom rywalizacji też był rezerwowy.

Stare przysłowie sportów zespołowych mówi też, że gra się tak jak przeciwnik pozwala. Jeśli tak to AZS pozwalał na wiele. Cały mecz kontrolowany był przez gospodarzy, którzy pierwsze przyłożenie zdobyli już w pierwszej minucie gry za sprawą Grzegorza Janiaka. Praktycznie Orły nie schodziły (albo jak kto woli nie zlatywały) z połowy "Rebeliantów" powiększając swoją przewagę. Wszystko jakby na luzie, z uśmiechem. Na trybunach jeszcze wspominano mecz Polska-Czechy i odpadnięcie z Euro. Wszystko to było jakieś nie na serio. Dla rywali ten mecz też nie miał żadnej stawki bo już byli pewni gry w play off, wiec łatwo dawali kłaść sobie punkty na 13-0 (Michał Kozdrój). Mija chwila i na chwilę 14-0 po podwyższeniu Brett Peddicord. Grę na chwile przerywa kontuzja zawodnika AZS. Na boisku musiała interweniować karetka. Po wznowieniu punkty zdobywają Orły (Marcin Jodłowski) i już mamy  21-0.
Druga kwarta to ciąg dalszy ataków Eagles. Punkty zdobywają kolejno Kamil Krekora na 28:0 ( plus podwyższenie Brett), Tomasza Balcer na 35 :0 ( podwyższa znowu Brett). Kropką nad i bardziej niż w programie znanej dziennikarki, było 34 jardowe kopnięcie Bretta Peddicorda. To on ustalił wynik meczu na 38:0. Przez kolejne dwie kwarty, 700 kibiców zebranych na stadionie przy Obrońców Tobruku, punktów już nie zobaczyło.
"Bardzo rzadko zdarza się, że w drugiej połowie nie padają żadne punkty"- powiedział po meczu zawodnik "Orłów" Dominik Koniusz. "W tym meczu spowodowane było to tym, że w drugiej połowie grały rezerwy a poza tym czas nie był zatrzymywany. Jest taka zasada, że jeżeli drużyna wygrywa z drugą do połowy minimum 35 punktami to w drugiej połowie czasu się nie zatrzymuje,  i tak też było w tym spotkaniu W związku z tym nasi zmiennicy mieli nie dużo czasu żeby się rozkręcić. W drugiej połowie mieliśmy chyba w sumie 2 drive'y i wydaje mi się, że chłopaki nie zdążyli się rozkręcić. Gdyby czas leciał normalnie prawdopodobnie mieliby dużo więcej szans na rozkręcenie się i zdobycie punktów. Szkoda, ale najważniejsze, że w tym meczu nie doznaliśmy żadnej kontuzji i możemy w pełnym składzie zagrać w półfinale z Devils (śmiech)" - kończy wypowiedź defensive back Warsaw Eagles. Zapowiadają się więc piekielnie mocne emocje.
                                            


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz